Czy zapraszanie Mikołaja do żłobka ma sens? Choć w dobie pandemii należałoby raczej zapytać czy przebranie się jednego z pracowników placówki za Mikołaja ma sens…? Mamy nadzieję, że doświadczenia i refleksje Pani Asi, wychowawczyni na co dzień pracującej w jednym z łódzkich żłobków, pomoże Wam podjąć tę decyzję.

Zapukał, przywitał się, zadzwonił dzwonkami i zaczął puszczać bańki mydlane. Choć ubrany jak Mikołaj – w czerwonej czapce i z długą białą brodą, szybko wtopił się w wystrój sali i między nas, bo też w miarę możliwości, razem z dziećmi, ubrane byłyśmy na czerwono… Nie było czasu, by się przestraszyć… unoszące się zewsząd  i wszędzie bańki, jak płatki śniegu, mocno przykuwały uwagę nas wszystkich. Dzięki nim, nawet płacz Tymka, Adasia i Oli szybko udało się zażegnać, oczywiście w pomocnych ramionach opiekunek.

W tle grała świąteczna muzyka, świeciły się lampki na choince, a Mikołaj rozdał wszystkim dzieciom dzwoneczki i usiadł z nami na dywanie. Wspólna orkiestra i instrumenty w ręku jeszcze bardziej skróciły dystans między dziećmi a Mikołajem. Oczywiście nie dotyczyło to wszystkich, Lila i Maja siedziały na kolanach lekko zaniepokojone, ale jednocześnie zaciekawione zabawą. Antoś nie chciał wziąć dzwoneczków, bo zdecydowanie wolał trzymać swój samochód, a Olek i Krzyś odłączyli się od nas, dzwoniąc swoimi dzwoneczkami w innej części sali.

Zabawa Mikołaja szybko się zmieniała, by dzieci jeszcze bardziej spontanicznie mogły w niej uczestniczyć. Potrzebna była tylko mała reorganizacja przestrzeni. Pomogłyśmy Mikołajowi rozłożyć wielką folię (malarską), która imitowała nam połyskujący śnieg. I kiedy uniesiona przez nas do góry falowała nad głowami dzieci, a one podskakiwały śmiejąc się w głos – widziałam w ich oczach, że pomimo moich początkowych wątpliwości był to dobry pomysł…

Na koniec do falującej folii dołączyły białe, styropianowe kule śniegowe, które jeszcze bardziej uatrakcyjniły zabawę. Dzieci praktycznie nie odróżniały Mikołaja od nas, a zabawy były nieskomplikowane. W pewnym momencie na sali pojawił się biały tunel, którym można było przemieszczać się na jej drugi koniec, i on też znalazł swoich zwolenników – tu wchodzili tylko niektórzy, reszta nadal pozostawała przy zabawie z kulami śnieżnymi.  Adaś, który na początku był przestraszony, bał się teraz mniej, natomiast mała Maja cały czas była nieufna, ale siedząc na kolanach u jednej z wychowawczyń zdawała czuć się bezpiecznie.

Nie zawsze mamy możliwość spotkać w żłobku takiego Mikołaja, który jednocześnie byłby blisko dzieci, nie stwarzał dystansu, a po prostu się z nimi bawił, jako dodatkowy wychowawca. Pozwalał na to, by bardziej wrażliwe dzieci mogły bacznie obserwować, co dzieje się na sali bez zbytniego namawiania ich do włączenia się w zabawę, dając czas by oswoiły strach. Strach pojawia się w wielu momentach w żłobku, gdy przychodzi ktoś nowy, gdy samo dziecko pojawia się w nim pierwszy raz, czy nawet, jak co tydzień przychodzi ta sama pani od rytmiki. Lęk jest nieodłączną częścią naszego życia, wiele razy spotykamy go w bajkach… A czy Mikołaj nie jest takim urzeczywistnieniem bajkowego spotkania z dziećmi? Przychodząc tworzy wokół siebie tajemniczą aurę, boimy się go i jednocześnie budzi w nas ciekawość, a na sam koniec rozdaje prezenty. „Strach dziecka” w rezultacie zostaje zwykle oswojony…

I znów, jak w bajce mamy szczęśliwe zakończenie…, niektóre dzieci chcą przytulić się do Mikołaja, a Mikołaj na to pozwala. Wszystkie oczywiście chętnie się żegnają, krótkie „pa, pa” jest łatwe, przynosi swego rodzaju ulgę i poczucie powrotu do znanego rytmu zajęć. Pomimo iż dzieci tego schematu potrzebują, to jednak jakieś, nieczęste odstępstwo od tej normy daje im możliwość skonfrontowania się z czymś nowym i nieznanym przecież dotąd. Tylko wtedy mogą to doświadczenie zintegrować z jeszcze tworzącym się własnym „ja”.

W takich spotkaniach ważne, jak zawsze, wydaje się być zrozumienie, umiar i uważne bycie przy dziecku oraz znajomość zabaw i osób, które zapraszamy do żłobka. Wtedy nawet nieprzewidziane sytuacje, których zazwyczaj brak, łatwo dają się oswoić i przekształcić w kolejną zabawę. I zawsze takie spotkania to poznawanie swoich reakcji i siebie samych. My poznajemy dzieci, dzieci nas, za Wisławą Szymborską można powiedzieć, że „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Poznajemy siebie w każdym momencie swojego życia, nawet, jeśli nie zapamiętamy niektórych sytuacji bo jesteśmy zbyt mali i wydawałoby się, że nie jest nam to potrzebne, to jednak w naszej „historii emocjonalnej” zostanie już zapisane na zawsze. Bajki w formie przedstawień teatralnych, spotkania z ciekawymi, wymyślonymi, czy znanymi dzieciom postaciami, pozwalają w placówce – tu w żłobku – zdobywać nowe doświadczenia w przestrzeni bezpiecznej, bo znanej dziecku, w której opiekun zawsze musi być obok, na wyciągnięcie ręki, w kontakcie wzrokowym, lub tuż za plecami, gdzie fizycznie można poczuć jego oparcie.

Refleksjami na temat pracy w żłobku Pani Asia dzieli się również we wpisach:

Jedna w żłobku godzina… i Refleksyjny wychowawca – jak to wygląda w praktyce

 

Odwiedziny Mikołaja w żłobku…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *