W ostatnim czasie coraz bardziej popularne stają się książki obrazkowe, czyli tak zwane picture books. Postanowiłam porozmawiać na ich temat z ekspertką – Katarzyną Domańską wykładowczynią UW oraz Szkoły Mistrzów Pióra Collegium Civitas zajęć z zakresu literatury dziecięcej, członkinią zarządu Polskiej Sekcji IBBY (International Board on Books for Young People), oraz sekretarzem redakcji i kierownikiem działu promocji w Wydawnictwie Dwie Siostry.

Kamila Wichrowska: To zacznijmy od pytania oczywistego: Czy warto czytać bardzo małym dzieciom?

Kasia Domańska: Warto czytać dzieciom! I kropka 🙂

Kamila: A dlaczego? Jakbyś miała przekonać kogoś, kto nie rozumie, że warto sięgać po książki już bardzo wcześnie.

Kasia: Ja uważam, że nie można nie czytać! Czytanie rozwija wyobraźnię, czytanie rozwija spostrzegawczość, nie mówiąc o wczesnych kompetencjach czytelniczych. Nam się często wydaje, że edukacja czytelnicza zaczyna się od literek, nauki alfabetu w szkole, a ona się zaczyna od pierwszych lat życia dziecka, kiedy weźmie do rączek książkę i odkrywa co to jest: jak się otwiera, jak książka “działa”, czym jest fabuła, że jest początek, jest rozwinięcie i zakończenie. To wszystko są wczesne kompetencje czytelnicze, wstęp do rozumienia świata. 

Kamila: Do rozumienia świata?

Kasia: Oczywiście! Książki uczą, nie tylko ‘wiedzy o świecie, ale też kompetencji czy postaw, uczą też poczucia humoru! Książki, szczególnie obrazkowe są dla dzieci pierwszą „galerią sztuki”. Ilustracje wywierają wpływ na kształtowanie poczucia estetyki, na to co dziecku się będzie w przyszłości podobać, a co nie… Jeśli chodzi o poszerzanie wiedzy dzieci i rozbudzanie ich wyobraźni, to książki są nieocenione! Wracając zatem do początkowego stwierdzenia – nie wyobrażam sobie wychowywania dzieci bez książki.

Kamila: No dobrze. Powiedziałaś, że bardzo wcześnie można zacząć wprowadzać książki do życia dziecka. To kiedy jest ten moment? Pierwszy rok życia, drugi rok życia…?

Kasia: Książki powinny być w otoczeniu dziecka zawsze – od urodzenia. Oczywiście trzeba je dostosowywać do wieku dziecka. Na początku położymy w łóżeczku coś, co przyciąga wzrok, jest atrakcyjne. Ale moim zdaniem powinno się iść dwutorowo. Z jednej strony jest to, co my rozumiemy jako tradycyjne czytanie dziecku, co robią rodzice, dziadkowie, ciocie czy wychowawcy w żłobku – czytanie tekstów, np. wierszyków i przez to uczenie piękna języka, jego melodii. A druga sprawa, to są same książki. Z dziećmi w wieku 2 i 3 lata, gdy potrafią już usiąść i na chwilę skupić wzrok, proponuje się odejść od tradycyjnego czytania dziecku tekstu. Mówi się raczej o dzieleniu się książką z dzieckiem. Książką, czy przeżyciem literackim, tzn. nie tylko czytamy tekst, ale wchodzimy z nim w interakcje. Profesor Barry Zuckerman z promującej czytanie fundacji Reach Out and Read prowadził badania neurologiczne, w których wykazał, że w interakcji z rodzicem proste czytanie dziecku nie pobudza jego mózgu tak jak interakcja, czyli zaproszenie go do reakcji na to co się dzieje w książce, do dialogu podczas obcowania z książką.

Kamila: A w jaki sposób możemy to realizować?

Kasia: Zadajemy pytania, słuchamy dziecięcych odpowiedzi. Pokazuję dziecku element na ilustracji, pytam się co to jest. Odnosząc się przy okazji do jego doświadczeń, np. „To jest chłopiec. Co on robi? Tak, on się myje. Ty się też wczoraj myłeś”. Pytam się dziecka co ono widzi na tym obrazku i pytam lub obserwuję jego reakcję, jakie ono ma na ten temat przemyślenia, jak reaguje na to, co widzi w książce. Dobre do tego celu są książki bez (lub z małą ilością) tekstu, historie obrazkowe. Uczymy się tego jak złożona jest historia, ale tutaj dorosły i dziecko wchodzą w ten świat jednocześnie – dorosły nie jest przewodnikiem, nie ma tu nad dzieckiem przewagi ze względu na umiejętność czytania. Dziecko myśli obrazami i te ilustracje dają mu możliwość samodzielnego rozumienia.

fot. pobrana ze strony Wydawnictwa Dwie Siostry

 

 

 

 

 

 

 

Te książki szanują małego czytelnika i są przyczynkiem do interakcji. Na przykład biorąc do ręki książkę „Dobranoc, Gorylku” Peggy Rathmann, najpierw rozmawiamy o tym co jest na okładce, co ten gorylek tu robi, o czym może być książka z taką okładką. Później patrzymy na pierwszą stronę i zastanawiamy się wraz z dziećmi: co tu się dzieje? Gdzie jesteśmy, jaka jest pora dnia? O czym myśli bohater? Jak myślicie, co będzie dalej? Pobudzamy wyobraźnię dziecka. To już jest literatura, pomimo tego, że nie ma tekstu – nie ma literek. Dzieci reagują na takie książki lepiej niż przyzwyczajeni do tekstu dorośli.

Kamila: Bo często my dorośli mamy w głowie obraz książki, gdzie jest tekst i ewentualnie jakaś ilustracja, na następnej stronie tak samo. A jakie teraz dostępne są na rynku książki dla najmłodszych dzieci? Co mogłabyś polecić wychowawcom, rodzicom? Może tylko te czarno-białe? Małe formaty? Kontrastowe?

Kasia: Profesor Barry Zuckerman pytany o tego typu książki mówi, że one może mają uzasadnienie neurologicznie, są pewnym narzędziem wspierającym rozwój wzroku niemowlęcia, ale nie mają nic wspólnego z literaturą. Myślę, że o literaturze w życiu dziecka możemy mówić od 2,5-3. roku życia.

Kamila: Czyli literaturę dziecięcą możemy bez problemu wprowadzać w starszych grupach żłobkowych.

Kasia: Tak. W tym wieku ja polecam książki obrazkowe, lub książki bez tekstu. Książki, które dla tych najmłodszych dzieci są najczęściej kartonowe, nie zawierają tekstu, lub tylko kilka zdań, za to niezwykle ważna jest ilustracja. Książka obrazkowa w klasycznej definicji (ang. „picture book”) to jest książka, w której tekst i ilustracje tworzą jedność, spójną całość, tekst nadaje sens ilustracjom, ale same ilustracje dodają głębi i nowych kontekstów książkowej historii. To jest bardzo głębokie przeżycie literackie i kulturalne zarówno dla dziecka jak i dorosłego. Dziecko myśli obrazami, więc powinniśmy zapraszać je do literatury przez ilustracje w takich książkach jak pełne szczegółów i historii książki np. z serii Wydawnictwa Dwie Siostry: „Ulica Czereśniowa” Berner, „Miasteczko Mamoko” Mizielińskich, wydawnictwa Nasza Księgarnia: „Rok w lesie”, „Rok w przedszkolu”, wydawnictwa Zakamarki: „Historie bez tekstu”, albo wydawnictwa EneDueRabe „Gdzie jest tort?”, „Wielki piknik” Thé Tjong-Khinga. Tam jest wiele różnych historii, dzieje się bardzo dużo, mimo braku tekstu.

Kamila: To teraz pytanie techniczne – jak wychowawca, pracujący z dużą grupą dzieci  w żłobku może czytać z nimi wspólnie książkę? 

Kasia: To zależy od książki. Jeśli mamy książkę z jedną historią, to ja polecam podążać za nią z dziećmi. Rozmawiać, podtrzymywać interakcję, pytać. Nie ma powodu, dla którego książki w żłobku mają być czytane tylko w dużej grupie. Wręcz przeciwnie wśród tak małych dzieci książka może być jedną z alternatyw w czasie zabaw swobodnych, wtedy wychowawca z jednym dzieckiem lub małą grupą ma większą szansę nawiązać wartościowe interakcje właśnie dzięki książce.

Kamila: Rozumiem, ale chodzi mi raczej o to, czy wystarczy, że zapytam: co jest na tej stronie, jaki to jest kolor, co trzyma w ręku dziewczynka?

Kasia: Jest pewna metoda, którą określa się akronimem CARE: Comment (komentuj), Ask questions (zadawaj pytania), Respond (reaguj) i ostatnie Expand (rozszerzaj). Komentuj to co razem z dziećmi oglądasz na stronie książki, to co sam widzisz na obrazku, dawaj dzieciom pole do dostrzegania tego, o czym rozmawiamy. Zadawaj dzieciom pytania o te ilustracje o ich interpretację – słuchaj ich odpowiedzi, potem reaguj, odpowiadaj na pytania w sposób rozwinięty, by poszerzyć zakres ich słownictwa i wiedzę o świecie. Na przykład, jeśli dzieci na pytanie „co to jest” odpowiedzą: gorylek, ty odpowiedz: tak, to jest mały, czarny gorylek, on jest zagubiony, może jest zagubiony w lesie albo jest zagubiony w zoo, jak myślicie, gdzie on jest?  To jest metoda, która zaprasza dzieci do interakcji, a z drugiej strony uczy. Ale warto też prostu podążać za dzieckiem – za tym, co je interesuje w tej książce, co przykuwa jego uwagę, co dla niego jest ważne. Moim zdaniem najważniejszy w książce jest suspens – oczekiwanie co będzie na następnej stronie. Jeśli osiągniemy to, że dzieci nie będą mogły się doczekać, co jest na następnej stronie – to robimy to, o co chodzi!

Moją rozmówczynią była Katarzyna Domańska – absolwentka edukacji początkowej na Wydziale Pedagogicznym UW. Jej zainteresowania naukowe, to: inicjacja literacka małego dziecka, literatura dziecięca w pracy nauczyciela języka polskiego i języka angielskiego, promocja książki dziecięcej, polskie i zagraniczne książki obrazkowe. Prowadzi zajęcia Literatura dziecięca i Literatura dziecięca we wczesnym nauczaniu języka angielskiego na Wydziale Pedagogicznym oraz zajęcia Pedagogika zabawy w pracy z książką i Animacja czytelnictwa na studiach podyplomowych Literatura i książka dla dzieci i młodzieży wobec wyzwań nowoczesności na Wydziale Polonistyki UW. Jest także wykładowcą w Szkole Mistrzów Pióra Collegium Civitas, gdzie prowadzi warsztat pisania literatury dla dzieci. Przetłumaczyła kilka książek dziecięcych i młodzieżowych, m. in. Kasieńka S. Crossan, książki z serii Oto jest… M. Šaška, Gdzie jest moja czapeczka? J. Klassena i in.

Książki obrazkowe w żłobku? Wywiad z ekspertem

Doktor nauk społecznych w zakresie pedagogiki. Obecnie wykładowca akademicki na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowania zawodowe to metodyka nauczania języka angielskiego oraz opieka, wychowanie i nauczanie małych dzieci. Prywatnie lubi gotować, czytać kryminały i chodzić na spacery ze swoimi psami – Luną i Zojką.

Komentarze 2 thoughts on “Książki obrazkowe w żłobku? Wywiad z ekspertem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *